ŁYŻKA DZIEGCIU W BECZCE MIODU To odrobina czegoś złego, mogąca zniszczyć dużo dobra. Mówi się tak również, gdy w sytuacji ogólnie dobrej i korzystnej wydarzy się coś nieprzyjemnego. DZIEGIEĆ (tak
Tym razem stało się tak w przypadku pionierskiego westernu fantasy „Dziwny Zachód”, książki nieco mniej znanego polskiego autora fantastyki Jarosława Dobrowolskiego. Mam jednak nadzieję, że stanie się bardziej popularny i będzie pisał kolejne książki, bo zdecydowanie ma sporo do zaoferowania odbiorcom szukającym klimatycznej
W ten sposób do firm trafia coraz więcej wybitnych specjalistów od konstruowania CV, bezwolnych realizatorów korporacyjnych „targetów”, pasujących do algorytmu pilnowanego przez maszyny
Jest jednak łyżka dziegciu w beczce miodu. "Idealny" wizerunek kreowany przez dziennikarza może przysporzyć pewnych dość nieoczekiwanych problemów. która wywalczyła srebrny medal w
Stare, ale jeszcze dzisiaj często i chętnie przywoływane powiedzenie łyżka (albo kropla) w beczce miodu – znane też w dłuższej konstrukcji łyżka dziegciu beczkę miodu zepsuje lub łyżka dziegciu dodana do beczki miodu zepsuje jego smak. Reklama.
RT @W_K_dot: Zaledwie łyżka dziegciu psuje beczkę miodu! A tu, mieliśmy kilka milionów komuchów na najwyższych stanowiskach w pańskie i włos im z głowy nie spadł po tzw transformacji! 12 Apr 2023 14:04:50
. Zanim emocje zupełnie opadną, pozwolę sobie na kilka słów krótkiego (no… powiedzmy) podsumowania zakończonych wczoraj w Pruszkowie Tissot UCI Mistrzostw Świata w kolarstwie torowym. Miałem okazję oglądać je z bliska, towarzysząc polskiej kadrze i organizatorom nie tylko w trakcie samej imprezy, ale również jakiś czas wcześniej. Właściwie to na torze w Pruszkowie spędziłem cały ostatni tydzień. I przyznam, że trochę jestem rozdarty. O stronie organizacyjnej powinni się raczej wypowiadać ci, którzy w mistrzostwach uczestniczyli albo jako sportowcy, albo jako widzowie, bo to dla tych dwóch grup była tak naprawdę zorganizowana ta impreza. I z tego, co mi wiadomo, obie te grupy zdawały się być zadowolone. Pewnie warunki dla zawodników mogłyby być nieco bardziej komfortowe, a w toaletach dla kibiców mogłaby nie kapać woda, ale nie oszukujmy się: pruszkowski obiekt jest jaki jest i przynajmniej na razie lepszy nie będzie. A to, co oferuje, wykorzystano w pełni. To, że właściwie od czwartkowego popołudnia widownia była wypełniona niemal do ostatniego miejsca, a zdarzało się również, że ludzie odchodzili z kas biletowych z niczym, świadczy tylko o jednym: w pruszkowskiej Arenie da się organizować na wysokim poziomie zawody światowego formatu. Wystarczy tylko chcieć i zabrać się za to z głową. I można sobie z tym zadaniem poradzić nawet dysponując kilkuosobowym sztabem i mocno ograniczonym budżetem (nie uwierzyłbym, gdybym tego na własne oczy nie zobaczył). Co więcej: można to wszystko sprawnie ogarnąć w spokojnej i przyjaznej atmosferze. Rzecz oczywista: organizuje się to wszystko łatwiej, gdy ma się wsparcie ministerstwa i pieniądze ze spółek skarbu państwa, ale z drugiej strony: nikt nikomu nie zabrania o takie wsparcie zabiegać. Wystarczy tylko dobrze wyartykułować korzyści. Celowo omijam tutaj kwestię samego PZKol, którego rola w sprawach organizacyjnych była w gruncie rzeczy marginalna, bo do związku w tej opowieści już niebawem wrócę. Stronę organizacyjną podsumuję więc krótkim stwierdzeniem: dało się. I to dało się z naprawdę dobrym efektem. A co do strony sportowej? No cóż… Chciałoby się powiedzieć: „sukces jest jeszcze przed nami”. Rzecz jasna niezmiernie mnie cieszy brązowy medal Mateusza Rudyka w sprincie, tym bardziej, że nie było go w gronie „pewniaków” (choć wskazywano go jako zawodnika z wielkim potencjałem). Ale mimo wszystko trzeba sobie jasno powiedzieć: apetyty były większe. Nie podejmuję się wskazania jednej konkretnej przyczyny tej porażki, bo prawdopodobnie jej nie ma; na sukces w tej dyscyplinie składa się mnóstwo drobnych detali. Ale sytuację, z jaką muszą się mierzyć polscy torowcy najlepiej opisuje jedno porównanie: gdy na rowerze Australijczyka w nieodpowiednim miejscu pojawi się jakiś odprysk, ekipa wymienia mu maszynę; kiedy Justyna Kaczkowska pierwszego dnia mistrzostw swój rower połamała w gigantycznej kraksie, w polskiej kadrze następnego dnia zastanawiano się nad ogłoszeniem internetowej zbiórki. Nie znoszę używać frazesu, że „świat nam odjeżdża”, ale niestety to prawda. Kiedy na tydzień przed najważniejszą imprezą w sezonie kilku zawodników zwraca uwagę na finansowe, sprzętowe i organizacyjne braki w reprezentacji, to sprawa jest bardzo poważna. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że już przed startem szukali dla siebie usprawiedliwienia słabego wyniku (i w pewnym sensie trochę tak to wyglądało), ale gdyby te sprawy były ogarnięte, nie byłoby też przestrzeni do takiej rozmowy. Zadaniem kolarza jest jeździć na rowerze, a nie zastanawiać się, czy jego siodełko pamięta igrzyska w Rio, czy może jeszcze bardziej odległe historie. Przy całej sympatii dla prezesa Pożaka, który jest miłym i życzliwym ludziom facetem, nie można na konferencji prasowej z udziałem zawodników wyrażać głośno nadziei na grad medali, który przyciągnie sponsorów i pomoże rozwiązać problemy związku. Zdaję sobie sprawę, że to nie za jego przyczyną związek jest w fatalnej sytuacji, ale takie słowa – nawet w dobrych intencjach – padać po prostu nie powinny. Po pierwsze dlatego, że spłacanie czyichś długów to w najmniejszym stopniu nie jest obszar zainteresowania sponsorów. (Swoją drogą: jak by to miało wyglądać? „Sponsorem długu wobec Mostostalu Puławy jest Orlen”? „Partnerem zaległości wobec PGE jest KGHM”? No c’mon…). Ale przede wszystkim dlatego, że nie można traktować sportowców jako tych, którzy zapracują na związek i dobre samopoczucie działaczy. Przecież to związek ma służyć temu, by stwarzać zawodnikom warunki do możliwie największego rozwoju i osiągania najlepszych wyników. Niech związek te wyniki sprzedaje – proszę bardzo. Ale odpowiedzialność sportowca kończy się na wyniku sportowym, a nie finansowym i nie bardzo mieści mi się w głowie, że nie ma w otoczeniu prezesa i związku nikogo, kto rozumiałby ten problem i zapobiegłby tego typu deklaracjom. W tym kontekście brązowy medal Rudyka (i wszystkie poprzednie, osiągane przez polskich kolarzy w wielkich imprezach) nie tyle mnie cieszy, co dziwi. Bo sukcesy polskiego kolarstwa bardziej, niż wynikiem metodycznej pracy, wydają się być efektem nieustającej walki z przeciwnościami. „Żeby się na serio mierzyć z najlepszymi, musielibyśmy wdrożyć długofalowy program rozwojowy. Ale nie dość, że nikt nawet nie myśli o jego stworzeniu, to prawdopodobnie nie byłoby szansy go wdrożyć, bo cały czas jesteśmy zajęci gaszeniem pożarów” – usłyszałem w polskim boksie. Później już tylko obserwowałem, jak z każdym dniem mistrzostw entuzjazm w polskim obozie stopniowo przygasa. „Wyścig punktowy kończę na 4. miejscu. Ktoś musiał” – napisał na Facebooku Wojtek Pszczolarski, trochę rozgoryczony tym najgorszym z możliwych miejsc w sporcie. „Polska zajęła w klasyfikacji medalowej 16. miejsce. Ktoś musiał” – chciałoby się sparafrazować, zerkając w stronę włodarzy polskiego kolarstwa. Pszczoła pozbierał się po porażce i w madisonie było widać, że w parze z Danielem Staniszewskim dają z siebie wszystko. Sił wprawdzie wystarczyło tylko na ósme miejsce, ale już chwilę później analizował wszystkie przyczyny, które się na to złożyły. Czy w kolarskich władzach znajdzie się ktokolwiek, kto byłby skłonny do równie gruntownej analizy tej klęski? Już sam przykład Szymona Sajnoka powinien dać wszystkim do myślenia. Z jednej strony chciałby walczyć na torze, gdzie czuje się mocny i ma szanse zdobywać doświadczenie, niezwykle przydatne w ekipie szosowej. Z drugiej strony: to właśnie owa ekipa płaci mu pensję i mniej lub bardziej ukradkiem kręci nosem na nieobecność swojego kolarza w szeregach. W normalnych warunkach bez problemu dałoby się to pogodzić, czego przykładem niech będzie choćby Filippo Ganna z Team Sky, o Rogerze Kluge z Lotto Soudal nie wspominając. Ale między PZKol i CCC powstał wysoki mur, na którym były już mistrz świata jest zmuszany do siadania okrakiem. W efekcie nie ma dziś nic: w drużynie wozi bidony (ktoś musi), na torze jest cieniem samego siebie. A takich murów, którymi osamotniony związek jest odgrodzony od świata (i sponsorów) jest całe mnóstwo. Zdobyliśmy na tych mistrzostwach jeden medal. Można się uśmiechnąć, ale trudno się tak naprawdę cieszyć, gdy się uświadomi, że sama Kirsten Wild zdobyła ich cztery. „Nie są już anonimowi. Byli u siebie. Byli ciągle pilnowani” – słyszałem od czasu do czasu w naszym obozie. Ale inni, chociaż nie byli u siebie, tak samo nie byli anonimowi i również byli pilnowani. A tymczasem kilka tęczowych koszulek udało się zwycięzcom z Apeldoorn w Pruszkowie obronić. Rozmawiałem z pewnym zagranicznym menedżerem, który podzielił się ze mną celną uwagą: „Wy, Polacy – powiedział – macie przedziwny zwyczaj szukania winnych na zewnątrz. My zawsze najpierw sprawdzamy, co możemy poprawić u siebie”. Tu i ówdzie słyszę o tworzących się nowych koalicjach przed mającym nastąpić niebawem walnym, które powinno wyłonić nowe władze związku. Tyle tylko, że te nowe koalicje tworzą ciągle ci sami ludzie, którzy od lat nie mają pomysłu na wyprowadzenie federacji na prostą i zajęcie się tym, do czego związek został powołany: szkoleniem sportowców i stwarzaniem im warunków do rozwoju. I ci sami ludzie będą do siebie nawzajem wykrzykiwać te same słowa, które wykrzykiwali w grudniu 2017. Znów zobaczymy festiwal szukania winnych na zewnątrz (choć mam nadzieję, że tym razem bez pytań „a wy nie pijecie?”). Jak się dobrze poszuka, to ci zewnętrzni winni z pewnością się znajdą. I nic się nie zmieni. „Dobro polskiego kolarstwa” nadal pozostanie tylko wyborczym frazesem. Bez świeżej krwi i zupełnie nowych ludzi na wszystkich poziomach zarządzania tą organizacją i tym sportem, za rok, trzy, pięć, a może i dłużej, będziemy nadal w tym samym miejscu, w którym jesteśmy. Świat nam naprawdę odjedzie, a my ciągle będziemy wierzyli, że od samego mieszania łyżeczką herbata w końcu zrobi się słodsza. Foto: Szymon Sikora PS. Obserwuj moją stronę na Facebooku lub profil na Twitterze, żeby śledzić na bieżąco kolarskie (i nie tylko) komentarze i dyskusje. Zapraszam!
Z powodu zamieszek i bijatyki na stadionie Lecha, do których doszło 20 maja podczas meczu Lecha Poznań i Legii Warszawa, zorganizowano we wtorek na PGE Narodowym w Warszawie spotkanie poświęcone bezpieczeństwu na polskich spotkaniu wzięli udział premier Mateusz Morawiecki, minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński, minister sportu i turystyki Witold Bańka, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek oraz przedstawiciele klubów i Ekstraklasy SA, w tym jej prezes Marcin MSWiA: nie będę ogłaszał hasła "idziemy po was"Naszym zadaniem, jako MSWiA i podległych służb, jest zastosowanie takich obostrzeń w miarę obecnie obowiązujących przepisów, żeby tym, którzy psują sportowe święto tak uprzykrzyć życie, aby dziesięć razy zastanowili się zanim zdecydują się złamać...Łyżka dziegciu w beczce mioduPo tym, co się stało w Poznaniu, premier doszedł do takich wniosków: - Ta łyżka dziegciu czasami psuje beczkę miodu - stwierdził Morawiecki, argumentując, że do chuligańskich incydentów na meczach dochodzi byłoby zapytać premiera, po co było to wtorkowe spotkanie, skoro jest tak dobrze. Ale premier nie przyjmował Na cztery tysiące rozegranych meczów incydenty były w czterdziestu, czyli to jeden procent. I to też nie aż takie, które powinny od razu budzić jakiś bardzo duży niepokój - przekonywał mówił o beczce miodu i łyżce dziegciu, i o incydentach. W tym samym miesiącu, w maju, na stadionie Lecha doszło do zamieszek, a podczas meczu o Puchar Polski race i wybryki kibiców o mało się nie skończyły pożarem PGE kolei w grudniu zeszłego roku na stadionie Cracovii w wyniku ostrzału racami tylko cudem nikt nie ucierpiał. To było realne zagrożenie dla życia prawdziwych kibiców i ich dzieci, i dla nawet teraz mówią, że dużych rozmiarów płachty stanowią zagrożenie, bo bandyci wykorzystują je do ukrywania się i przemycania niebezpiecznej pirotechniki. A premier we wtorek pochwalił podobne "oprawy".- Bo też chcę podziękować tym prawdziwym, dobrym kibicom, którzy robią piękne oprawy na stadionach. Pamiętam oprawy, które uświadamiały całemu światu krzywdę w czasie Powstania Warszawskiego - oświadczył do pomieszczeń kibiców na stadionie. Kibice: trwa wizytacja prokuratora i policjiŚledczy przeszukują pomieszczenia zajmowane przez kibiców Lecha Poznań. Czynności mają związek z burdami, do jakich doszło w trakcie meczu "Kolejorza" z Legią Warszawa. Wcześniej zatrzymano wiceprezesa Stowarzyszenia Kibiców Lecha Poznań."Rząd nie jest w stanie odciąć się od tego środowiska w sposób jednoznaczny"- Kibic ma prawo mieć wrażenie, że poświęcone są również jego race, a także on, jako namaszczony na prawdziwego patriotę, z jednej strony przez Kościół, z drugiej przez prowadzący taką politykę rząd - skomentował Wojciech Kuczok, pisarz, prywatnie kibic Ruchu Jasnej Górze patriotami byli nazywani ludzie, którzy do sanktuarium przynieśli kibicowskie pseudokibiców przez lata dzisiejszy minister spraw wewnętrznych bagatelizował. Kiedy rząd Donalda Tuska zapowiedział walkę ze stadionowym bandytyzmem, Joachim Brudziński stwierdził, że "proszę przekazać panu premierowi, że bardzo mu dziękuję, że nie rozpędził się na tyle, że nie zapowiedział, że będzie kastracja chemiczna kiboli".Dzisiaj Brudziński mówi o większym bezpieczeństwie, ale przede wszystkim mówi o "beczce miodu i łyżce dziegciu".- Nie będę tutaj ogłaszał akcji "Widelec", albo hasła "Idziemy po was" - zapewnił na wtorkowym Rząd nie jest w stanie odciąć się od tego środowiska w sposób jednoznaczny, bo nawet kiedy mówi, że będzie walczył z kibicami, to zaraz w drugim zdaniu mówi, że tak, tak, oprawy na stadionach powinny być, ale pod kontrolą. To już widać, że to jest taka "furtka". Ci agresywni kibice, oni doskonale wiedzą, znają te zasady, jeśli troszkę im tę "furtkę" uchylimy, oni się tam wedrą - skomentował dziennikarz "Przeglądu Sportowego" Antoni spotkanie na PGE Narodowym chyba najlepiej opisuje wystąpienie Zbigniewa Bońka - on mówił najkrócej i najkonkretniej o braku konkretnych Nie zapadły żadne konkretne decyzje, w związku z tym jako prezes PZPN chciałbym podziękować i powiedzieć, że PZPN jest absolutnie gotowy we wszystkich tych dyskusjach brać udział i wyciągać konkretne wnioski. Jeżeli takie będą, to jako pierwszy poinformuję opinię publiczną - oświadczy prezes stadiony? Minister zapowiadał to półtora roku temu. Sprawdzamy, co zrobiłPółtora roku temu Zbigniew Ziobro zapowiedział "zasadniczą zmianę całości Kodeksu karnego" między innymi w sprawach stadionowych chuliganów. - Mam nadzieję, że w ciągu dwóch, trzech miesięcy będziemy mogli przedstawić efekty tych prac - zapewniał..."Przepisy powinny być bardziej surowe"Na zlecenie "Faktów" TVN i TVN24 sondaż, dotyczący obowiązujących obecnie przepisów do walki z chuligaństwem na stadionach, wykonał Kantar Millward Brown. To głos opinii publicznej, w który rząd może się większość ankietowanych (67 procent) uznała, że prawo powinno być bardziej surowe. 24 procent respondentów uznało, że przepisy powinny pozostać bez zmian, potrzebna jest natomiast lepsza ich egzekucja. 4 procent pytanych nie widzi potrzeby zmian ani w samych przepisach, ani w ich egzekwowaniu. 5 procent spośród pytanych wybrało odpowiedź "nie wiem/trudno powiedzieć".Sondaż na zlecenie "Faktów" TVN i TVN24 wykonany 29 maja 2018 roku przez Kantar Millward Brown na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 1001 użytkowników telefonów stacjonarnych i komórkowych, wśród osób w wieku powyżej 18 lat. Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN
Prawdopodobnie wiele osób słyszało powiedzenie o łyżce dziegciu w beczce miodu. Czym jednak jest dziegieć? Jaki ma związek z produktami do pielęgnacji? Czy obecnie można go spotkać w składzie kosmetyków, których używasz na co dzień? Po lekturze naszego artykułu na pewno będziesz wiedzieć więcej!Dziegieć – co to?Dziegieć powstaje w wyniku podgrzania materiału organicznego (drewna, węgla, kory lub torfu) do wysokich temperatur. Proces ten nazywany jest suchą destylacją. Na czym on polega? Ulatniające gazy skraplają się, w wyniku czego powstaje między innymi lepka maź zwana dziegciuWłaściwości dziegciu są bardzo szerokie. Działa on przeciwzapalnie, antyseptycznie, przeciwbakteryjnie i przeciwgrzybiczo. W związku z tym, że powstaje z wielu różnych materiałów, jego działanie może być nieco – rodzajeAby poprawnie określić właściwości dziegciu, należy zwrócić uwagę na tworzywo organiczne, z którego powstaje. Oto typy, które możemy wyróżnić i działanie poszczególnych rodzajów:dziegieć brzozowy – działanie regenerujące, przeciwzapalne, antybakteryjne i przeciwgrzybicze;dziegieć sosnowy – działanie przeciwzapalne, przeciwgrzybicze i przeciwpasożytnicze. Łagodzi świąd i ból;dziegieć jałowcowy – działanie przeciwzapalne i odkażające;dziegieć bukowy – działanie odkażające i przeciwzapalne. Osusza ranę i chroni ją przed drobnoustrojami;dziegieć węglowy – działanie przeciwświądowe, przeciwgrzybicze i i jego zastosowanieSzerokie działanie dziegciu sprawia, że odgrywa ważną rolę podczas sporządzania specyfików farmaceutycznych i dziegciowe – właściwościMydło dziegciowe wykazuje działanie przeciwzapalne, antybakteryjne, przeciwgrzybicze i przeciwświądowe. Dzięki temu może być stosowane przez osoby z problemami skórnymi (to np. trądzik, grzybica, podrażnienia). Można je również aplikować na włosy, gdyż jest pomocne w walce z łupieżem. Takie mydła dostępne są zarówno w płynie, jak i w dziegciowyOlejek z dziegciem stosowany na skórę wykazuje podobne działanie, jak mydło z dodatkiem dziegciu. Tym, co odróżnia produkty, jest sposób aplikacji. Aby stosowanie olejku było łatwiejsze, a jego działanie – bardziej intensywne, producenci łączą dziegcie z innymi substancjami. Są nimi chociażby olejek migdałowy czy rycynowy. Działanie przeciwłupieżowe dziegciu sprawia, że olejek można również dodawać do szamponu do z dziegciemDziegieć stanowi również dodatek do takich specyfików, jak maści i kremy dla osób z zaburzonym procesem rogowacenia naskórka. Maść dziegciowa łagodzi stany zapalne i świąd skóry. Działa na nią brzozowy na łuszczycęWłaściwości dziegciu okazują się bardzo cenne w leczeniu łuszczycy. Wówczas najczęściej wykorzystuje się dziegieć brzozowy. Z pomocą przychodzą mydła dziegciowe, kremy, maści, a także szampony. Niektóre z tych produktów łączą działanie dziegciu z innymi substancjami, na przykład o właściwościach nawilżających, co w przypadku łuszczycy jest bardzo ważne i przynosi ukojenie. Wybór odpowiedniego preparatu najlepiej omówić z lekarzem prowadzącym leczenie i odżywka z dziegciemWłaściwości dziegciu pomocne są również w leczeniu chorób skóry głowy – między innymi w zwalczaniu łupieżu. Nie może więc dziwić, że dziegieć stanowi dodatek wielu szamponów i odżywek do dziegciu w beczce miodu, czyli słówko o tym powiedzeniuDziegieć to ciemna, smolista substancja o intensywnym zapachu, który nie zachęca do spożycia. Porzekadło sugeruje, że już jedna łyżka dziegciu może zepsuć smak całej beczki miodu. Jak rozumieć to w metaforyczny sposób? Wystarczy odrobina czegoś złego, by zniszczyć wiele dobra. Według niektórych podań dziegieć dodawano do miodu, aby uniknąć wypicia słodkiego specyfiku w czasie transportu. Inne historie mówią, że niegdyś, chcąc wyleczyć kogoś chorego, mieszano dziegieć (czyli główne lekarstwo) z miodem, aby ułatwić jego spożycie. Dziegieć – przeciwwskazaniaJak przy większości specyfików leczniczych, tak również w przypadku dziegciu istnieją pewne przeciwwskazania. Nie powinny go używać kobiety w ciąży i karmiące. Nie należy również stosować dziegciu na otwarte rany. W razie wystąpienia podrażnień po kontakcie ze specyfikiem należy zaprzestać jego używania. Przeciwwskazaniem są również mocno zaognione stany zapalne. Wszelkie wątpliwości najlepiej skonsultować z medykiem prowadzącym leczenie lub lekarzem pierwszego stosować dziegieć?Gdy zdecydujesz się na konkretny specyfik z dziegciem, musisz przestrzegać zaleceń producenta. Nie powinno się stosować dziegciu dłużej niż przez kilka tygodni. Używając produktów powstałych w stu procentach z dziegciu, najlepiej nakładać substancje punktowo, w zależności od problemu zdrowotnego, na jaki ma lat temu zastosowanie dziegciu było bardzo szerokie. Obecnie jego pozytywne właściwości wykorzystuje się w kosmetykach i leczeniu schorzeń skóry. Czy dziegieć ma same pozytywne skutki? Efekty mogą być bardzo imponujące, jednak należy pamiętać o przerwie w czasie jego stosowania. Należy również zwrócić uwagę na ewentualne przeciwwskazania. Powiązane artykuły:
Tweet Share 0 Reddit +1 Pocket LinkedIn 0 Wielki Reset zmienia narrację? Czy ostatnie zapewnienia p. Gatesa, że pandemia już się kończy; złagodzenie narracji dr. Fauciego, który zaczyna Gatesowi przytakiwać, oraz zasadnicze odejście Wielkiej Brytanii od obostrzeń i przymusów pandemicznych są wstępem do końca pandemii? A jeśli tak, to czy zmieni to równocześnie całkowitą narrację Światowego Forum Gospodarczego z Davos? Po raz pierwszy od początku pandemii koronawirusa w mediach pojawiają się wątpliwości. Pękają fundamenty dwóch najważniejszych programów Klausa Schwaba i Davos: zmian klimatycznych, oraz wirusa Covid. Bill Gates podróżuje po świecie, rozpowiadając na lewo i prawo, że do połowy 2022 r. Covid i jego warianty będą już tylko epidemią zwykłej grypy. Uwagi Gates’a popiera w całej rozciągłości dr Fauci, zwany przez złośliwych współczesnym Mengele. Gmach stawiany przez zwolenników Wielkiego Resetu działaniom korygującym błędy cywilizacji i nawołujący do zmiany ludzkich nawyków powoli zaczyna się kruszyć. Pęknięć jest więcej. Od pewnego czasu stało się jasne, że wirus pochodzący z wycieku laboratoryjnego z Wuhan, mimo iż dość groźny, może być z powodzeniem leczony przy pomocy niedrogich, lekko zmodyfikowanych leków takich, jak Iwermektyna, Hydroksychlorochinina, Amantadyna i wiele innych, które do tej pory były przez władze USA zakazane. Książka Roberta F. Kennedy’ego, zatytułowana „Prawdziwy Anthony Fauci – Bill Gates, Big Pharma i globalna wojna”, jest w USA prawdziwym bestsellerem. A to jest książka ostra: porusza tematykę demokracji, naruszeń konstytucji i zdrowia publicznego, ujawnia skorumpowaną stronę wirusa, pisze o ludziach w to zaangażowanych, oraz o konsekwencje pandemii dla życia i działalności gospodarczej planety. Jest nie tylko oskarżeniem, ale i dowodem zepsucia panującego wewnątrz aparatu rządowego. Widzieliśmy gołym okiem, że zwolennikom Wielkiego Resetu udało się skutecznie przekupić rządy, czy to bezpośrednio, czy pośrednio, teraz widzimy że mimo wszystko nie byli oni w stanie przekupić ludu. Pod wpływem masowego sprzeciwu ludu wielu krajów, pionierzy Wielkiego Resetu wycofują się chyłkiem, by uniknąć przyznania do klęski. Jaki będzie scenariusz B? Czy to oznacza całkowitą rezygnację Klasua Schwaba z jego ambitnego planu zniewolenia ludzi? Czy tłum z Davos przejdzie w zapomnienie? Co się stanie z programem, który ludzie z WEF tak misternie przygotowali? Obawiam się, że nie. Jeszcze nie! Kilka dni temu, Pepe Escobara[1], zwrócił uwagę, że WEF jeszcze w grudniu 2021 przełożyło tegoroczną, styczniową konferencję w Davos na początek lata. I zastanawia się, co ta zmiana może mieć wspólnego ze zbliżającą się konferencją Cyber Polygon[2], a konkretnie z cyberpandemią zapowiedzianą przez WEF na lipiec 2021 r. Sam Herr Schwab określił cyberpandemię jako: „kompleksowy cyberatak, który może doprowadzić do całkowitego wstrzymania wszystkich dostaw prądu, transportu, usług szpitalnych itp. W porównaniu z nim, kryzys Covid-19, można postrzegać jako niewinne zakłócenie porządku.” Czyżby cyberatak miał być następcą pandemii? Nową drogą stosowania przez aktywistów z Davos kontroli i panowania nad światem? Pytanie tylko, czy im się to uda? Ostatnio bowiem zaczęły pojawiać się wątpliwości co do zalet i kosztów środków podjętych w celu zwalczania wpływu emisji CO2 na zmiany klimatyczne. Coraz więcej ludzi odnosi się do całej tej akcji sceptycznie, a nawet krytycznie. Coraz częściej pojawiają się w mediach niewygodne pytania odnośnie metod, a nawet samych celów Wielkiego Resetu. Okazuje się bowiem, że już w ciągu najbliższych ośmiu lat może dojść do całkowitej zmiany podejścia do kwestii zmian klimatycznych. Powodem narastających wątpliwości są, znajdujące się już w posiadaniu uczonych, dowody, które wskazują, że globalny klimat, czyli de facto pogoda przejdą z dłuższego okresu względnego ocieplenia w okres długiego i dość znacznego ochłodzenia. Skutkiem tej zmiany będzie wchłonięcie przez oceany nadmiernej emisji CO2. Problem nadmiaru gazów cieplarnianych rozwiąże się sam, bez obecności człowieka. Co się wtedy stanie z miliardami dolarów wydanych na odnawialne źródła energii i wciąż niezbyt ekonomiczne pojazdy elektryczne? Dodatkowym zagrożeniem planów WEF może być nadchodzący kryzys monetarny, finansowy, a w konsekwencji kryzys gospodarczy, który może przerodzić się w globalną depresję. A zwłaszcza, coraz wyraźniejsza perspektywa wojny militarnej między USA a Rosją, czy także Chinami, która może zniweczyć zarówno plany Davos, jak i reformatorów monetarnych spod znaku pieniądza cyfrowego, czy kolektywizacji prawa własności. Mimo iż na pewno nie będzie nam w najbliższym roku łatwo, to jednak samo pojawienie się wątpliwości i pęknięć w absurdalnych planach przebudowy natury człowieka stanowi łyżkę miodu w beczce dziegciu. [1] Pepe Escobar, brazylijski dziennikarz i niezależny analityk geopolityczny. [2] Cyber Polygon – doroczna konferencja środowisk globalistycznych, służąca sprawdzeniu skuteczności ich działania, a także szkoleniu w nowych metodach oddziaływania. Tweet Share 0 Reddit +1 Pocket LinkedIn 0
25 marca w Teatr Stary zaprezentuje spektakl . „Łyżka dziegciu w beczce miodu" w reż. Urszuli Lewartowicz. To projekt muzyczno-teatralny, nagrodzony Stypendium Prezydenta Miasta Lublina. fot. mat. teatru „Łyżka dziegciu w beczce miodu” to autorski projekt muzyczno-teatralny, nagrodzony Stypendium Prezydenta Miasta to tragikomedia, w której problemy - te praktyczne i te egzystencjalne - człowieka zanurzonego w rozpędzonym świecie współczesnym, zderzają ze światem minionym, spokojnym i uporządkowanym, którego echo odbija się w wykonywanych przez aktorów przejmujących tradycyjnych Urszula Lewartowicz o sztuce:„Oczekują od nas bycia w dobrej formie. Ale dobra forma to przecież ciągle forma. Struktura dla surowej, nierzadko kruchej materii. Zdarza się, że pęka, dając dojść do (otwartego) głosu temu, co prawdziwe i pierwotne - popędom, emocjom, tęsknotom. Pęknięcie zaburza miarowość. Rozstraja regularność codzienności. Spowalnia tempo życia. Odsłania i obnaża. Tradycyjnym zaśpiewem łamie rytmiczne i słodkie hity współczesności. Paradoks polega na tym, że słodkie zwykle jest trochę gorzkie, a pyszne zwykle jest ciężkostrawne. Że w każdej beczce miodu jest łyżka dziegciu. A ty zajrzałeś już do swojej beczki?”.Bilety: I - 30 zł, II - 20 zł, III i stojące – 10 zł 25 marca, godz. 19"Łyżka dziegciu w beczce miodu"scenariusz i reżyseria: Urszula Lewartowiczprzygotowanie wokalne: Edmund Kurylukscenografia i kostiumy: Arkadiusz Sławekwystępują: Gabriela Jaskuła, Piotr Bublewiczczas trwania: 55 minut
łyżka dziegciu w beczce miodu